czwartek, listopada 10, 2005

Stopem nad morze do Zipolite


Z zalem opuszczamy ta piekne miasto stolice stanu Oaxaca. Juz dzien wczesnije opracowalismy sobie wyjazd z miasta. Prawie w centrum w strone Puerto Angel jest super stacje benzynowa. 15 minutowy marsz z plecakami przez miasto i juz na niej jestesmy. I znowu to samo. "Hola senor. Somos de Polonia, soy con mi hermana, puede usted dar nos un ray a Puerto Angel? Va usted a Puerto Angel?" Mamy przed soba 250 km do przejechania

Prawie pierwszy zapytany z usmiechem odpowiada ze tak, jedzie w naszym kierunku 40 km ale za jakies pol godziny. Poniewaz jest to mala ciezarowka i mozemy jechac z tylu, co uwialbiamy decydujemy sie nawet na to polgodzinne czekanie bez wahania. Odjezdzamy. Slonce grzeje niemilosiernie. Facet ciezaroweczka niezle grzeje. Chociaz musi od czasu do czasu przyhamowac. Na 2 pasmowej bardzo szerokiej drodze ustawiono taki lezacych policjantow jakie sa znane w Polsce tylko z malych uliczej osiedlowych, to naprawde jakas paranoja.

Ale wazne ze jedziemy. Ladujemy ma kolejne stacji benzywej. Jest ona niestety przed miastem i wszyscy do niego wjezdzaja. W koncu zatrzymuje sie facet i wywozi nas na inna stacje poza miastem. Tutaj ruszmy szybko ale znowu robimy jakies 50 km. Tu lapiemy kolejnego stopa. I kolejne 50 km. Wolno idzie ale przemieszczamy sie do przodu. Ola zlapala juz drugie stopa nie ze stacji benzynowej lecz stojac na ulice. Czyli stop na Ole dziala:)))

Tym razem bierze nas jakis polityk, prezydent miasta, radny. Duzo wie o Polsce, glownei itneresuje go II wojna swiatowa i holocaust, pyta sie ldaczego Hitler zabijal Zydow. Sadzie ze sie ich bal. Wyjasniamy mu to z naszego puntku widzenia. Slyszal o Lechu Walasie, pytam sie co z nim sie stalo, ze zniknal. Nawet pamietal generala w czarnych okularach ale nazwiska juz nie znal. Jestesmy pod wrazeniem jego wiedzy. Dojazdzamy do gor, ktore odzielaja nas od moza, mamy ponoc jeszcze 4 godziny jazdy. I tu nagle mila niespodzianka. Nasz polityk zatrzymuje sie przy jakies budce i strasznie dlugo z kims rozmawia, denerwuje nas to troche bo czas leci i zbliaza sie zmierzch a my mamy jeszcze kupe drogi przed soba. PO 10 minutach wraca. W reku trzyma 2 czarne torby. I mowi to kurczak i tortillas, zjedzcie go sobie.

Czynimy to z przyjemnoscia. Jemy na poboczu drogi olewajac przejezdzajace auta. Po zaspokojeniu glodu ruszmy6 dalej. I znowu jakies 30 km ale juz wbijamy sie w gory. Droga staje sie waska i bardzo trudna dla kierowcow. Mnostwo serpentyn. Ale za to jakie widoki. Znowi siedzimy z tylu na ciezarowce. Ladujemy w srodku gor. Niestety robi sie juz ciemno mimo ze jest godzina 18. Powoli rozgladamy sie za noclegiem, ale okolica nie wyglada ciekawie. Okolica jest przepiekna, jestesmy tak wysoko ze widzimy chmury pod nami, pierwszy raz cos takiego widze w zyciu. Jeszcze probujemy lapac stopa, wyciagam reke i drugi przejezdzajacy samochod sie zatrzymuje. Z miejsca gdzie nas wysadzi ma byc godzine drogi do celu naszej podrozy. Jedziemy, Meksykanin jest przesympatyczny i cialge nas zagaduje ale kazde slowo wypowiadam z trudem. Ola ma lepiej bo siedzi dalje i moze milczec, od tych zakretow jest nam niedobrze. Mamy nadzieje ze nei zwymiotujemy. Mijaja kolejne 2 godziny i wysiadamy. Na szczescie. Jest okolo 20:00. Po drodze nic nie jedzie, siedzimy przy jakims barze jest pare samochodow ale zaden nie jedzie tam gdzie chcemy. Jakims cudem pojawia sie cos na drodze. Lece predko i wystawima dlon, iiii.... Zatrzymuje sie. Znowu super bogaci mlodzi Meksykanie. Architekci. Projektuja domy nad morzem, maja ze soba piekna dziewczyne. I znowu super wielki samochod terenowy, to tutaj standard. Zartujemy sobie po drodze. Zabieraja nas do samego Zipolite do ktorego docieramy o godzinie 21:30. Spocenie i zmeczenia nie mamy sily na nic. Wychodze z auta i pytam w pierwszym sklepie o nocleg. Facet mowi 15 dolcow, ja 12 i sie zgadza. Mamy duzy pokoj z lazienka i wielkim lozkiem ale totalnie bez klimatu prawie przy plazy. Szczesliwie dotarlismy do celu.

Autor: MalyRycerz

Brak komentarzy: