poniedziałek, listopada 07, 2005

Puebla


w niedzielny wieczor jescze troche lazimy po Mexico City. Przydalby sie jeszcze jeden dzien zeby tak naprawde zobaczyc to miasto. Niesety czas nas goni i musimy ruszac dalej. W takich chwilach zalujemy, ze nie mamy na zrobienie tej trasy roku...
Zeby nie tracic czasu jedziemy autobusem (dochodzimy do wniosku, ze wydostawanie sie z tak olbrzymiego miasta stopem zajeloby zbyt duzo czasu). Po paru godzinach jestesmy w Puebli.
Kolejny host - tak naprawde to rodzice chlopaka, ktory jest czlonkiem hospitality. Duuuze, bogate mieszkanie. Drzwi otwiera nam sluzaca ;-)
Mieszka tam malzenstwo i dwie mile corki.
Lazimy po Puebli, Katka w tym czasie jedzie do Choluli. W ogole nasze drogi z nia powoli sie rozchodza, podrozujemy tylko razem, a po dotarciu na miejsce kazdy idzie w swoja strone.
Puebla to naprawde ladne miasteczko. Mnostwo studentow, fajne knajpy. No i oczywiscie koscioly! Puebla slynie z kosciolow.
Wieczorem czeka nas mila kolacja u naszych hostow - spagetti i troche meksykanskich smakolykow. Popijamy Cuba Libre.
Od paru dni MARZYLISMY o internecie. Nasz gospodarz oferuje nam 3 komputery, po jednym dla kazdego!
Siedzimy pol nocy, zgrywamy zdjecia i uzupelniamy dziennik.

Autor: Ola

Brak komentarzy: