wtorek, listopada 15, 2005

Indianie Chiapas i San Christobal de las Casas


Rano opuszczamy niegoscinny dom Rogelio. Jego matki juz nie ma wiec tym razem nie dstajemy sniadania:(((. Niestety przy pakowaniu namiotu okazuje sie ze zerwala sie linka laczaca rurki stelaza. Tragedia. Prawdopodobnie nie bede juz mogl uzywac normalnei namiotu i to na poczatku podrozy. Rodzice beda musieli wyslac nam do Kostaryki nowy stelaz Marabuta:(((.

Tym razem przed nami tylko 2 godzinna droga przez piekne gory do San Christobal prawdziwej stolicy indianskiego Chiapas. Poniewaz czasu mamy malo a bilet jest taniutki decydujemy sie na autobus za 25 peso. Autobusu w Meksyku sa na bardzo wysokim poziomie, czlowiek czuje sie troche jak w samolocie. Przed adjazdem z ekranow telewizorkow puszczaja instrukcje bezpieczenstwa a potem leci z reguly jakis bardzo dobry film amerykanski.

Docieramy szybko do celu podrozy. San Christobal polozony jest w dolinie otoczonej pieknymi gorami pokrytym lasami. Miasteczko ma przyjejmny kolonialny charakter ze starymi niskimi budynkami posiadajacymi czesto piekne wewnetrzne ogrody. W Meksyku z reszta wlasciewie nie spotkalismy do tej pory blokowisk a jedynie dosc niska zabudowe. Ulice wygladaja w kazdym miescie dosc podobnie. Fasady budynkow w San Christobal mienia sia cala paleta przepieknych cieplych barw.

Na ulicach pelno jest Indian. To moj pierwszy w zyciu kontakt z tak egzotycznymi Indianami. W miescie pelna jest kobiet odzianych w swoje tradycyjne roznokolorowe stroje. Prawie kazda nosi na plecach dziecko, owiniete solidna tkanina. Tutaj kazdy probuje nam cos sprzedac. Chusty, koraliki i inne wyroby. U dziecie sprzedaz zamienai sie czasem wrecz w zebranine. Ida przylepione do Ciebie dalej mimo ze odmawiasz zakupu. One tym wcale nei zrazone powtarzeja jak zaklecie blagalnym glosem. Kup to tylko 2 peso, tylko 1 peso. Kup, kup kup. Indianie nie pozwalaja zeby robic im zdjecia jesli tylko zauwaza obiektyw wycelowany w ich strone chowaja twarze. Wyglada to dosyc smiesznie. Ktos mogby pomyslec ze boja sie ze skradniemy ich dusze:)) Nie powod jest dosc prozaiczny. Indianie mysla, ze kazdy turysta robi zdjecia by pòtem sprzedac je z zyskiem, wiec nie chca dawac fotografowac sie za darmo tylko za oplata np 10 peso za foto ( 1 dolar). Chiapas uzywaja swojego jezyka, ktory oczywiscie nie ma nic wspolnego z hiszpanskim i jest podzielony na wiele lokalnych dailektow. Odwiedzamy targ pelny egoztycznych Indian sprzedajacych miliony produktow. Cago tu nie ma. Pprzyprawy, owoce, kury, indyki...

To tu w San Christobal de las Casas w 1994 roku komendant Marcos z grupa Indian rozpaczal swoje powstanie opanowujac miasto. Dzisiaj nie ma sladow po tamtych wydarzeniach i wogole nie czuje sie jakiejs atmosfery napiecia. Miasto przepelnione jest turystami a prawie kazdy dom zamianiony jest na hostel. My znalezlismy cos genialnie taniego. Placimy tylko 30 peso od lebka i to ze sniadaniem:)) Dziesiatki kanjpek oferuja muzyke na zywo z czego wlasnie znane jest ot miasto. Znajdujemy nawet ksiegarnie prowadzona przez Amerykanke, gdzie nabywamy przewodnik po Ameryce Centralnej za 25 dolcow. Jednak nie polecamy tego miejsca. Nie ma zupelnie klimatu a Amerykanka opisana w przewodnikach jest smutna i niemila osoba.

Pod wieczro w hostelu poznajamy kolejnego wloczenge. Niemca Mateo. To wysoki blondyn chodzacy wszedzie na bosaka. Zwiedzil do tej pory prawie cala Ameryke Centralna. Wyluzowany. Mowie ze wszedzie bylo genialnie pieknie i bezpiecznie, nawet bezpieczniej niz w Meksyku, czego sluchamy z niedowierzaniem znajac relacje innych podroznikow. Mateo zachwala szczegolnie piekno Nikaragui. Siedzimy razem nad mapa i notujemy sobie jego uwagi. Nasz nowy przyjaciel jest juz prawie bez pieniedzy i chociaz ma bilet powrotny na koniec stycznia bedzie musial leciec wczesniej do kraju. Kupujemy najtanczy rum i Cole. Siadamy wieczorem na schodach katedry i pijemy. Poznajamy dwoch mlodych indian, ktorzy jednak juz mowia tylko po hiszpansku, Opowiadaj nam troche a Marcosie, ze zyje w gorach i ma nadal sowich ludzi ale ze policja i wojsko juz go nie szukaja. Wlasciewie zeby zwiedzic to miasto wystarczy jeden dzien bo jest malutkie, zeby je naprawde poznac i zrozumiec potrzeba pewnie miesiecy.

Autor: MalyRycerz

Brak komentarzy: