poniedziałek, listopada 14, 2005

Kanion del Sumidero


Byc moze troche przedwczesnie oplulismy naszego hosta. Rano na scenie pojawiaja sie rowniez jego matka i kuzyn - bardzo mili, czestuja nas sniadaniem (tortille z jajecznica i serem), sympatycznie sobie rozmawiamy. Mama nawet oferuje ze upierze nasze rzeczy ;-), z ktorejto propozycji ochoczo korzystamy.
Nasz host zawozi nas do centrum Tuxli, stamtad wsiadamy w podmiejski autobus ktory jedzie do Chiapa de Corzo, miejsca skad mozna wsiasc w lodz i poplynac rzeka przecinajaca olbrzymi kanion del Sumidero.
Kupujemy bilet za 9 dolarow od lebka i... czekamy. Jestesmy bowiem tego dnia pierwszymi turystami, a zeby lodz ruszyla potrzebnych jest 12 osob. Zabawne. Tak rozbudowana infrastruktura turystyczna i zero turystow... Poprostu nie jest to sezon.
Po jakiejs godzinie w koncu zbiera sie grupa i ruszamy. Wszyscy pozostali pasazerowie to Meksykanie.
Naprawde bylo warto. Kanion urzeka swoja wielkoscia. W pewnych miejscach znajdujemy sie pomiedzy scianami zieleni wysokimi na prawie kilometr. Widzimy dziwne skalne wodospady, ptaki. Dookola naszej lodki plywaja krokodyle.
Po 14 wracamy do miasta. Dziwne, ale stolica Chiapas nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Katedra o bialych scianach, wygladajaca troche jak wycieta z papieru. Olbrzymi bazar, po ktorym krazymy chyba z godzine w poszukiwaniu czegos do jedzenia. Nie mozemy zrozumiec dlaczego w najbiedniejszym meksykanskim stanie ceny sa az tak wysokie. Za malutkie tacos z miesem placi sie az 5 peso (0,5 dolca).
Caly wieczor siedzimy przy kompie, ktorego uzyczyl nam nasz host.

Autor: Ola

Brak komentarzy: